Z jednej strony perfekcyjna reżyseria, z drugiej strony przerost formy nad treścią, z jednej strony zabawa z widzem i budowa fabuły w oparciu o psychodelę i schizofrenię.
Z drugiej strony próby zamaskowania głupot i dziur mnogością interpretacji nie dającą się określić konwencją.
Z jednej strony dialogi nacechowane błyskotliwą obserwacją otoczenia, z drugiej strony bełkotliwe,suche frazesy rzucane na wiatr, aby brzmiały kozacko i fajnie.
Film to wiele sprzeczności, ale nie da się mu odmówić uroku, za które w dużej mierze odpowiada reżyseria Finchera, który osiąga w tym filmie swój mistrzowski poziom. Gorzej ze scenariuszem, który na początku błyskotliwy, dający się w mniejszym bądź większym stopniu analizować, zaczyna zmierzać po pewnym czasie w nieznanym kierunku i staje się coraz bardziej wydumany(jak dla mnie to historia ta opowiada po troszku o: krytyce konsumpcjonizmu, poszukiwaniu własnego ja w świecie, hymn pochwalny ku czci anarchii, próby uwolnienia duszy poprzez uwolnienia ciała - ból fizyczny) . Zapewne za lwią część mankamentów odpowiada sama książka.