Jest scena gdzie główny bohater leje się z tym wyimaginowanym, bodajże na parkingu.
Klatki z filmu są przeplatane z ujęciami z kamery CCTV ochrony, gdzie widać samego bohatera. Scena, jak sam ciągnie się za włosy i na plecach rusza się do tyłu po ziemi, zrodziła myśl, że jednak bohater wymyślony jednak istnieje fizycznie, chociaż go nie widać, później takiego odczucia nie mam. Widziałem ten film w różnych etapach życia, ale to nie daje mi spokoju. Czy on naprawdę był tylko urojeniem, czy jednak fizycznie istniał? No bo jeśli strzał z prawdziwego pistoletu zabija bohatera wymyślonego, to dlaczego nie zabija bohatera prawdziwego? Jeśli to była przerysowana metafora zakończenia epizodu choroby bohatera, to ok, ale w innym przypadku?